Podczas jednej z ostatnich rozmów z kursantami, padło pytanie: Jak pomóc dziewczynie poradzić sobie z kompleksem małych piersi?
Jeden z najczęstszych kobiecych kompleksów to zbyt małe piersi. Nie ważne jak duże są, ale zawsze i tak będą za małe i mogłyby być większe. To prawdziwa zmora kobiet. Nie ma co się temu dziwić, jeżeli żyjemy w czasach, w których wielkość piersi jest ważniejsza niż ilość zwojów w mózgu. Uczymy kobiety, że zamiast przeczytać książkę, lepiej jest popracować na siłowni nad jędrnością piersi, kupić stanik z push upem, a wolne pieniądze najlepiej przeznaczyć na silikon. Po czym narzekamy na te z silikonem, że mają pstro w głowie. Dla kogo to zrobrobią? Chyba nie dla siebie 😉 Gdy natomiast ściągniemy stanik z push upem, czujemy się oszukani. Jak dziecko, któremu ktoś ukradł zabawki.
Wielu facetów ocenia kobiety na podstawie wielkości ich piersi. 'Dobra’ to ta z dużymi, a 'słaba’ z małymi. To tak samo jakby oceniać facetów na podstawie długości ich penisa. Myślę, że wówczas byłoby to bardzo fair. Po podejściu do kobiety, taki delikwent musiałby pokazać co w trawie piszczy i jeżeli miałby mniej niż 20cm, dostawałby głośną zlewkę pt. ’z czym do ludzi maleństwo?’. Myślę, że to bardzo szybko oduczyłoby oceniania jakości kobiety na podstawie wielkości jej piersi. Tym bardziej, że średnia długość przypadająca na Polskę jest znacznie mniejsza niż 20cm i z miejsca 99% facetów stałoby się chodzącymi kompleksami.
Co w takim razie w sytuacji, w której Twoja dziewczyna lub kobieta, z którą aktualnie się spotykasz ma z tym problem?
1. Powiedziałem kiedyś dziewczynie ’Gdyby nie podobały mi się Twoje piersi, nie ściągałbym Ci stanika’. Powiedziała mi dużo później, że ze wszystkich argumentów, które usłyszała, ten przemówił do niej najbardziej.
2. To mit, że każdy facet pragnie dużych piersi. Poznałem wielu, którym ogromny biust po prostu się nie podoba. Być może wielu chciałoby jednorazowo takiego doświadczyć, zobaczyć 'jak to jest’, lecz na dłuższą metę woleliby być z kobietą z mniejszym biustem.
3. Prawa fizyki są nieubłagane. Ogromne biusty mają jedną kolosalną wadę i jest nią prawo ciążenia. Mało facetów zdaje sobie sprawę z tego, że biust w staniku nie wygląda tak samo jak bez niego. Zależność jest bardzo prosta, im większy biust, tym mniej jędrny. Tłumacząc to na chłopski rozum: im większy, tym mniej stoi, a bardziej wisi i traci na estetyczności. Poznałem w życiu tylko jedną kobietę, która miała ogromny, naturalny i jędrny biust. Tylko dlatego, że od dziecka miała na jego punkcie bzika i codziennie rano spędzała kilkanaście minut na ćwiczeniach ze sztangielkami (i przy okazji stała się jego niewolnikiem).
4. Niebywała zaleta małego/średniego biustu to fakt, że przez całe życie kobiety prezentuje się praktycznie tak samo. Zarówno podczas młodości, jak i starości mały biust wygląda dobrze. Duży biust wygląda dobrze tylko podczas młodości, a jego walory estetyczne maleją wraz z wiekiem.
5. To mit, że kobiety z większym biustem są lepsze w łóżku. Zauważyłem pewną odwrotną zależność. Wiele dziewczyn z obfitym biustem myśli, że ich piersi zupełnie wystarczą, by facet był zadowolony. Są przez to dużo mniej aktywne, a dużo częściej tylko 'leżą i pachną’. Natomiast te z mniejszym są często dużo aktywniejsze, bo podświadomie czują, że muszą nadrobić pewne braki. Bardziej się starają.
Więcej o seksie napisałem w ostatnim artykule: O co chodzi z tym seksem?
6. Nie każda kobieta z dużym biustem jest z niego zadowolona. Być może ciężko w to uwierzyć, ale większość tych, które poznałem (o rozmiarze D+) twierdziły, że to najgorsze co je spotkało. Przede wszystkim boli je kręgosłup, co nasila się z wiekiem. Twierdzą, że duży biust jest po prostu niewygodny przy większości codziennych czynności. Nie kupią taniego stanika, bo ich biust wymaga tego znacznie porządniejszego. Często w okresie młodości szkolnej są wyśmiewane przez koleżanki i czują się gorsze. Bo jeżeli wszystkie mają mały biust, a ja mam duży, to w takim razie ze mną jest coś nie tak. Ahh ta logika 🙂
Do tego dochodzą docinki i teksty, które słyszą po kilka razy dziennie ’patrz jakie ma dojce/wielkie cycki’. Później taka dziewczyna ma wrażenie, że faceci widzą w niej tylko obiekt seksualny i myśli, że każdy facet, którego poznaje chce z nią tylko trafić do łóżka, by pobawić się jej piersiami. To pozostawia bardzo silny odcisk na jej poczuciu własnej wartości.
7. Argument, który równie często przemawia to wytłumaczenie jej, że akceptacja własnego ciała to podstawa radosnego i spokojnego życia. Dopóki nie pokocha swojego ciała takim, jakim jest, będzie się męczyła i cierpiała. Nikt inny tylko ona sama. Świadomie skazuje się na cierpienie za każdym razem, gdy staje rano przed lustrem i brzydzi się swoim biustem. Gdy w końcu polubi i pokocha swoje ciało, jakość jej życia parokrotnie się zwiększy. Będzie miała święty spokój i nie będzie traciła energii na zastanawianie się jak optycznie powiększyć piersi przed każdym wyjściem z domu. Link do filmu o akceptacji: Czym jest akceptacja? Jak zaakceptować i polubić siebie?
8. Kolejny niepodważalny argument to naturalna selekcja. Jeżeli kobieta wymaga od faceta nieco więcej niż kasa i dobry wygląd/mięśnie, to fakt, że odrzucił ją na podstawie wielkości jej piersi, nie zmartwi jej, tylko ucieszy. Będzie mu wdzięczna za wyświadczenie przysługi, dzięki której nie straci czasu na faceta, który nie jest tego wart.
’Jeżeli nie wystarczają Ci moje piersi, to muszę Cię zmartwić, ale dzieci z tego nie będzie. Poszukaj takiej z większymi lub innej, która chętnie je dla Ciebie powiększy. Ja nie mam zamiaru ingerować w moje ciało i zmieniać je tylko dlatego, że komuś się nie podoba. To nie mój problem, tylko osoby, której się nie podoba’.
Uwielbiam kobiety, które są tak świadome własnego ciała!
9. Dobrze jest wytłumaczyć dziewczynie, że fakt posiadania mniejszych piersi nie znaczy, że jest mniej atrakcyjna. Na atrakcyjność kobiety wpływa całokształt tego, co jest wewnętrz, jak i na zewnątrz. Sam wygląd zewnętrzny, tj. długość nóg, kolor włosów, wielkość piersi czy rodzaj sylwetki, to tylko mały wycinek całości. Oczywiście jeżeli dla jakiegoś faceta atrakcyjność ogranicza się tylko do wyglądu ciała, to patrz punkt 8.
Dla mnie najatrakcyjniejszą częścią ciała kobiety jest jej mózg. Spotykałem się zarówno z modelkami, jak i dziewczynami, które brały udział w konkursach piękności. Nauczyło mnie to, że prawdziwy sex…[limit-article-here] appeal to stan umysłu.
I niech to ostatnie zdanie będzie podsumowaniem całego artykułu. Życzę Wam powodzenia w przekonywaniu kobiet, że zawsze były, są i będą piękne. Bez względu na to czy mają mniejsze piersi, większa uda czy szersze biodra. To wszystko jest tylko powierzchowne, a wygląd bardzo szybko przemija. To, co jest najpiękniejsze, tkwi w środku.
Good luck!
Orety
„Jeden z najczęstszych kobiecych kompleksów to zbyt małe piersi.”
Kto Ci naopowiadał takich rzeczy?
Kobiety.
Od wielu lat pracuję nie tylko z facetami, ale także z kobietami. Piszę dla nich artykuły, robię kursy, prowadzę konsultacje, wymieniam setki maili, a niedawno napisałem książkę dla kobiet o facetach.
Nie napisałem, że jest to jedyny bądź najczęstszy kompleks, bo jest ich znacznie więcej. Niemniej jednak jest jednym z najczęściej pojawiających się.
Nie wiem – może to kwestia średniej środowiskowej? Albo wieku? Nie zakładam, że się nie mylę. Myślę tylko, że możesz mieć nie do końca miarodajną grupę statystyczną.
Podobnie jak z facetami oceniającymi kobiety na podstawie wielkości piersi. Tu też mam wrażenie, że modelujesz legendę. Mnie się wydaje, że dla dużej części facetów większe znaczenie ma pupa 🙂
Tak, stanowczo uważam, że kompleks małych piersi jest najczęstszy. Sama miałam taki problem i powiem szczerze, że artykuł jest świetny i bardzo trafiony
P.S. Miki ;), jeżeli nigdy nie usłyszałeś od kobiety, że ma kompleksy z powodu małych piersi, nie miałeś sytuacji gdy krępowała się przy zdejmowaniu stanika lub nie próbowała w jakiś sposób się dyskretnie zasłaniać lub zakrywać, to albo były nieszczere albo nie miałeś zbyt dużo dziewczyn. Ewentualnie poznawałeś same z dużymi piersiami, albo bardzo pewne siebie, z dystansem i świadome swojego ciała.
Właśnie w tym rzecz, że nie przepadam za dużymi piersiami – zdecydowanie lubię typ sportowej i silnej sylwetki z płaskim brzuchem i niewielkim biustem. Zresztą – te cechy przydają się w łóżku :). I tutaj nigdy nie stanęła kwestia „czy mój biust Ci się podoba i czy nie jest zbyt mały”.
Dużo kręcę się w różnych miejscach/środowiskach, gdzie o seksie i płciowości rozmawia się bardzo swobodnie. Co za tym idzie – często rozmawiam/koresponduję z bardzo „wyluzowanymi” kobietami/dziewczynami. Temat piersi w sensie „są nie takie, jakbym chciała” zawsze przewijał się w rozmowach z większymi rozmiarami a dużo rzadziej, jeśli rozmiary były mniejsze. Oczywiście nie mówimy tutaj o sytuacjach skrajnych.
Jak poradzić sobie z kompleksem małych piersi? Mieć dziewczyny z dużym biustem 🙂 Miałem do tej pory 7 dziewczyn (związki) i tylko jedna miała rozmiar B, a reszta co najmniej D 😉
Zawsze można dać jej na operację 😀
Zawsze lepsze małe piersi niż mały mózg 😉 Oczywiście pod warunkiem, że szukasz kogoś, kto ma coś do powiedzenia, z kim możesz porozmawiać czy wymienić się poglądami . Tak jak napisałeś w artykule – nie podoba się Tobie, spodoba się komuś innemu …. Jesteśmy piękne i nikt tego nie zmieni ! 🙂 Nie trzeba eksponować cycków czy pośladków, żeby móc emanować czystym pięknem . Wystarczy szczera i pozytywna energia, która rozjaśnia wszystko wokół
Pozdrawiam wszystkich tych, którzy mają w życiu coś więcej do zaoferowania niż ciało 😉
ja tak jakoś gustuję w kobietach z mniejszymi piersiami no i z tego co poznałem kilka to więcej niż połowa nie akceptowała tego ,np. szła jakaś kobieta z większymi piersiami niż miała np. Justyna i zawsze włączałem punkt 7,niektóre po takim czymś wykreślały kompleks albo przestawały o tym mówić
ps.Zawsze można dać jej na operację , a ona tobie na operacje powiększenia rozmiaru?Grzesiu jaki on jest malutki
MAm nadzieje ze rozumiesz Grzegorzu o co chodzi
Ładnie napisany tekst, ale kobiety z miseczką 70B uważają, że mają mały biust, a to nieprawda. Dlatego nie powinny miec kompleksów. Natomiast co ma zrobic prawdziwie płaska kobieta taka jak ja. Mam 26lat, urodziłam dziecko, a mój rozmiar to 65AA (8cm różnicy w obwodzie) Tego się nie da zaakceptowac. To jest kalectwo, a brak możliwości powiększenia (brak pieniędzy) jest przygnębiający. Nigdy nie miałam chłopaka z tego powodu. Mój obecny mąż też nie jest zadowolony, chociaż na reszte nie narzeka (twarz, ciało, charakter itp) Nasze życie seksualne nie istnieje, bo zaczął mu przeszkadzac mój rozmiar, dlatego on ogląda porno i namawia mnie na zgodę na zdradę, a ja czuję się coraz brzydsza. Mam mniesze piersi niż niejeden mężczyzna. Autorze, zapewne odrzuciłbyś taką kobietę jak ja, a post dotyczy piersi w rozmiarze średnim. Dla porównania, bez bluzki wyglądam jak aktorka Keira Knightley. Przy wyborze partnerki piersi są bardzo ważne taka prawda, seks z dziewczynką nie jest fajny.
Wiktorio,
Jeżeli chcesz uporać się z tym tematem, czeka Cię podróż w głąb siebie. Przede wszystkim w głąb umysłu, bo to on jest odpowiedzialny za to, że cierpisz.
Ani ciało, ani piersi nie mają nic do tego, jak się czujesz. To nie piersi są źródłem Twojego cierpienia, lecz umysł, który uważa, że są złe, powinny być większe i w efekcie nie potrafisz ich pokochać i zaakceptować takimi, jakimi są.
Możesz zasypać mnie milionem argumentów, ale prawda jest taka, że Twoje ciało jest doskonałe oraz idealne i to bez względu na to, jak wygląda. Doskonałość jest wrodzoną cechą każdej formy, w której istnieje Życie.
To czy posiadasz kompleksy, czy nie, nie jest uzależnione bezpośrednio od tego jak wygląda Twoje ciało, tylko tego, co o nim uważasz. Jeżeli wbijesz sobie do głowy, że atrakcyjna kobieta to taka, która posiada X, a Ty tego X nie posiadasz (konkretny rozmiar piersi, wypukły tyłek, mały nos, bujne włosy, długie nogi itp), to tworzy Ci się kompleks.
To nie prawda, że kobiety z miseczką +70B nie powinny mieć kompleksów, a reszta może je mieć. Uważam, że nikt nie powinien ich mieć, bez względu na to, jak wygląda jego ciało.
Gdybyś wnikliwie zaobserwowała co się w Tobie dzieje, zauważyłabyś ogrom negatywnych emocji. Gniewu, wstydu, strachu czy smutku. To one tworzą te myśli o kalectwie i porównywaniu się do innych. I to one muszą zostać zaakceptowane, inaczej nic się nie zmieni.
Pozornym rozwiązaniem jest operacja. Nawet gdybyś znalazła na nią pieniądze, a niczego nie zrobiłabyś z emocjami (które nosisz w sobie od lat), to one znajdą ujście w inny sposób i będziesz miała powtórkę z rozrywki. Będziesz czuła się kaleką i gorszą od innych ze względu na nos, uszy, wykształcenie, zarobki, zmarszczki, pieprzyki, fałdkę na brzuchu czy milion innych rzeczy.
Temat Twojego męża to inna sprawa. On także potrzebuje pomocy i także mocno cierpi. Zamiast Cię wspierać i ujrzeć Twoją doskonałość, nieświadomie dolewa oliwy do ognia. Krzywdzi Ciebie i siebie. Pornosy to ucieczka od emocji, które w sobie nosi, a hipotetyczny seks z inną kobietą nie rozwiąże jego problemu, tak samo jak Twoja operacja nie rozwiąże Twojego.
Wspominasz, że zaczął mu przeszkadzać Twój rozmiar. Coś tu nie gra. Albo przeszkadzał mu od początku, lecz Ci o tym nie powiedział i udawał, że wszystko jest ok (co by oznaczało, że był nieszczery z Tobą i sobą). Albo szuka wymówki, by pobzykać sobie na boku kobietę z większym biustem (niestety wierząc w to, że dzięki niemu będzie bardziej spełniony). Mógłby powiedzieć Ci o tej fantazji w inny sposób, niż zrzucać winę na Twój biust.
Spotykałem się z kobietami, które miały biust taki jak Ty i zauważyłem, że jakość tych spotkań, związków i seksu zależna była od tego, czy one siebie akceptowały, czy nie. Gdy one miały z tym problem, to rzutowało na całą naszą relację i wówczas nawet i seks był kiepski (bo jak masz się w pełni otworzyć i czerpać z niego przyjemność, jeżeli nienawidzisz ciała, w którym przebywasz).
Z drugiej strony, gdy kobieta z takim biustem w pełni siebie akceptowała i była ponad tym, zarówno w związku, jak i w seksie niczego mi nie brakowało. Zatem to nie prawda, że seks czy związek z taką kobietę nie jest fajny. Może, ale nie musi. Wszystko zależy od tego, czy ona jest ponad tym, czy nie.
Z ciekawości, spotykałem się także z kobietami, które posiadały każdy inny rodzaj biustu: średni, duży i bardzo duży. One też nie nie były pozbawione kompleksów.
Może Ci się wydawać, że kobieta z dużym i jędrnym biustem czuje się piękna, szczęśliwa i spełniona, a często jest wręcz odwrotnie. Tak jak Ty z biustem, tak one mają problem z nosem, cerą, tyłkiem i wieloma innymi częściami ciała.
Wspominasz aktorkę Keire Knightley. Z tego, co mi wiadomo, nie zrobiła operacji i ma wciąż ten sam biust, jaki miała. Wydaje mi się także, że stać ją na operację w najlepszej i najdroższej klinice. Jednak z jakiegoś powodu jej nie zrobiła. Być może dlatego, że pokochała ciało takim, jakim jest? A może postanowiła być wzorem dla innych kobiet, które siebie nie akceptują i pokazać tym samym, że kobiecoś i sexappeal zależy od tego co masz w głowie, a nie jak wygląda Twoje ciało.
Pewne jest to, że innego ciała nie masz. Aktualne jest Twoim domem i od tego, co o nim uważasz, tak będzie Ci się w nim mieszkało. Jeżeli nienawidzisz domu, w którym przebywasz, mieszkanie w nim będzie prawdziwym horrorem. Co więcej, na inny dom nie ma opcji.
Ja także przez wiele lat walczyłem z moim domem (ciałem). Kiepsko mi się w nim mieszkało, bo uważałem, że lepiej mieszkałoby mi się w ciele, które jest wyższe, ma większą klatę, większe bicepsy, prostsze zęby itd. Wydawałem fortunę na siłownię i ciuchy, by tylko upiększyć dom, w którym mieszkam.
W końcu dostrzegłem próżność moich działań i dotarło do mnie, że jedyne co mam zrobić, to pokochać ten dom takim, jakim jest. To nie było i nie jest łatwe, bo społeczeństwo w którym żyjemy, ma bzika na punkcie wyglądu. Oceniamy ludzi przez pryzmat tego jak wyglądają, a nie jacy są. Dlatego sami wpadamy w tę pułapkę i dążymy do zewnętrznego piękna, nie rozumiejąc że prawdziwe piękno znajduje się wewnątrz, a nie na zewnątrz.
Postawiłem sobie cel: chce w 100% pokochać i zaakceptować ciało, w którym mieszkam. Przypominam sobie o tym celu każdego dnia. Dbam o nie, nie traktuje go jak śmietnik i przede wszystkim NIGDY o nic nie mam do niego żadnych pretensji. Ani o chorobę, która się pojawia, ani o jego wygląd.
Wręcz przeciwnie. Siadam rano lub wieczorem na kilka minut i głęboko mu dziękuję. Dziękuję za wszystkie narządy, zmysły i biliony komórek, które je tworzą. Uczę się go słuchać i żyć w zgodzie z jego potrzebami. Traktuje ciało jak świątynię, a ono odwzajemnia mi się tym, że jest sprawne, zdrowe i pełne energii.
Na skutek tego, że przestałem walczyć z ciałem, jakość i zadowolenie z życia wzrosło stokrotnie.